piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 28 - ostatni

Kiedy się obudziłam Nathan już nie spał.
- Hej kotku, jak się spało? - odezwał się do mnie
- Wiesz, cudownie. Jestem naprawdę w dobrym humorze - uśmiechnęłam się i dałam mu buziaka
- A właśnie, Charlie już nie śpi
- Co?? To która jest godzina? - zapytałam, będąc zła sama na siebie
- Oj tym się nie martw, jest dopiero 9.00
- To czemu Charlie już nie śpi?
- A skąd mam to wiedzieć ?
- A skąd ja? No dobra nie ważne
- A i mam do ciebie niespodziankę!
- Jaką niespodziankę? - zapytałam zaskoczona
- Dziś jedziemy nad morze, a niespodzianka dla ciebie jedziemy na plażę!
- Co? Nie mam stroju!
- Jak to nie masz ich pełno w szafie.
 - Ale na plażę trzeba mieć nowy - powiedziałam
- Niech ci będzie
- Chwila, chwila. To dlatego Charlie wstała tak wcześnie, ty ją obudziłeś!
- Może.. A teraz chodź na śniadanko
- No dobrze już idę
Zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na plażę. Kupiłam sobie nowy strój i mogłam wyjść do ludzi. Pierwszy raz spędzałam czas na plaży ze swoim własnym dzieckiem. Wspólne chwile z rodziną na plaży, będzie co wspominać. Pamiętam te wszystkie rzeczy. Jak pierwszy raz poznałam Callan'a. Jak poszliśmy razem do kina. I jak później musiał wyjechać i ta imprezka pożegnalna. Pamiętam jak zakochałam się w Nathanie i pamiętam nawet ten sen. Pamiętam jak Nathan zabrał mnie na randkę, a ja o tym nic nie wiedziałam. A no tak i pamiętam jak razem z Jessicą piekłyśmy ciasteczka i obsypywałyśmy się mąką. Stare dobre czasy. Pamiętam jak zrobili mi imprezę imieninową, o której nic nie wiedziałam. Pamiętam też jak ciocia Elizabeth zabrała Anastazję do siebie i później wieki jej nie wiedziałam. Jak Jay oświadczył się Jessice i pamiętam dokładnie ich ślub. Złapałam wtedy welon, a Nath krawat. Wtedy poczułam się jak w niebie. Jak to fajnie tak sobie powspominać, ale szkoda, że te czasy już nie wrócą. I pamiętam jeszcze z ich wesela najdokładniej jak się dało: Tańczyliśmy z Nathanem, a że piosenka była wolna, przytuliliśmy się od siebie ja "powiesiłam" swoje ręce na jego szyi, a on złapał mnie w biodrach. Patrzeliśmy na siebie bez ustanku. Pamiętam prawie najważniejszy dzień w moim życiu. Jak Nath mi się oświadczył: Yyyy słuchaj, wyjdziesz za mnie - i "otworzyłem pierścionek" Ona nic nie powiedziałam , ale do oczu zaczęły napływać jej łzy
- Lui, co się stało - spytałem przerażony, a ona nic a nic nie powiedziała, ona tylko pobiegła na górę, sądzę , że do swojego pokoju, yyy poprawka do naszego pokoju, zresztą gdzie by mogła iść, zrobiło mi się głupio, ale bez zastanawiania pobiegłem za nią. - Mogę wejść? - zapytałem przez drzwi- Jasne wchodź - odparła przez płacz Wszedłem do środka i zobaczyłem jak moja niestety na razie
dziewczyna, siedzi sobie po prostu na parapecie i spogląda w okno (xDD). - Co ci się stało? Czy ja coś zrobiłem źle?- Nie, nie ty zrobiłeś wszystko dobrze, to ja spieprzyłam całą sprawę. Wiesz, kiedy o to zapytałeś, odrazy przypomnieli mi się moi rodzice. - Przepraszam - podszedłem do niej - Lui, wyjdziesz za mnie?
- Tak, oczywiście, że tak. To było piękne. I pamiętam jak wygłupialiśmy się z chłopakami i jak bawiliśmy się w Must be the music. Pamiętam też i gorsze dni w moim życiu, jak pokłóciłam się z Nathanem tak, że omal go nie straciłam. Pamiętam też jak do siebie wróciliśmy. Pamiętam także idealnie swój ślub: Zaczęły się obrzędy. Weszliśmy z muzyką .  - Zebraliśmy się tu po to aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim. Nathanie Jamesie Sykesie, czy bierzesz Luize Jean sobie żonę i czy ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?- Tak- Luizo Jean czy bierzesz Nathana Jamesa Sykesa sobie za męża i czy ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?- Tak - Czy ktoś jest przeciwny, aby tych dwoje wzięło ten ślub?- A więc ogłaszam was mężem i żoną, a teraz na znak waszej miłości i wierności włóżcie sobie te oto obrączki. Możecie się pocałować. Pamiętam jak byliśmy na miesiącu miodowym, wtedy zaszłam w ciążę i porodziłam to piękne stworzenie, które teraz ma pięć lat i teraz leży koło mnie na plaży. Ten czas płynie nie ubłaganie szybko. Gdyby tylko dało się go ciutkę zwolnić. Nim się obejrzę będę już prochem. Bo takie jest życie. Nagle z tych myśli wyrwał mnie Nathan
- Kotku idziesz popływać? I dlaczego jesteś taka zapatrzona?
- Wiesz wspominam sobie wszystkie stare i dobre czasy, które już nigdy nie wrócą, tylko dlaczego życie jest tylko jedno?
- Wiesz, tak było i tak zawsze będzie, nikt ani nic tego nie zmieni
- Tak wiem - z moich oczu zaczęły lecieć łzy, a Nathan przytulił mnie do siebie.


Koniec 
 
__________________________________________
 
Dziękuję wszystkim tym co czytali tego bloga! Postanowiłam już go zakończyć i wziąć się za kolejne moje blogi. Dzięki wszystkim za uwagę! Kocham was!! ;3 :3 <3 ♥  

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 27

5 lat później
 
- Charlie - zawołałam moją córeczkę |
                                                            |
                                                            |
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
- Tak mamo?
- Wybieramy się dziś na lody, ale to dopiero później i mam dla ciebie małą niespodziankę...
- Jaką?
- No, bo widzisz mam młodszą siostrę, teraz ma 15 lat i dzisiaj do nas przyjedzie...Wiesz, tak naprawdę nie widziałam jej od dwunastu lat, na pewno się teraz zmieniła
- A jak ma na imię ? - zapytała Charlie
- Anastazja. No dobrze a teraz idź się ubierz, rzeczy masz uszykowane na twoim łóżku
- Dobrze mamusiu. - powiedziała i poszła, a ze schodów schodził akurat Nath - Cześć tatusiu
- Cześć, moja mała królewno - i podniósł ją do góry, a potem opuścił na dół
- Hej Nath - przywitałam się z nim
- Cześć, ona jest już taka duża...
- No, ta szybko rośnie, w końcu ma już pięć lat
- A nie dawno, była taką małą kruszynką, którą jak wzięło się na ręce... Ohh jak te dzieci szybko rosną, tak naprawdę chciałbym czasem aby ciągle była mała
- Tak ja czasem też, a wiesz dzisiaj przyjedzie Anastazja
- Tak? No co ty, ile to już lat minęło??
- 12, teraz ma 15 lat, a niedawno miała trzy lata i ahh pamiętam to wszystko jakby to było wczoraj, ja miała wtedy 17 lat i była taka młoda, a teraz mam 29, o matko
- Ojejku i to też tak szybko minęło. Ja też wszystko pamiętam. Mówiła do mnie i do chłopaków wujek
- No właśnie
- Jej, ja mam już 31 lat, jak ten czas szybko mija, ale stary jestem.
- Oj, dobra co my się tak użalamy nad życiem, idę się ubrać.
 
*
 
Nagle, było słychać dzwonek do drzwi. Pomyślałam sobie, że to Anastazja i się nie myliłam.
- O jejku, Ani to ty?
- No, a co nie poznajesz mnie? Wiesz ty się ani trochę nie zmieniłaś - powiedziała Anastazja
- No wiesz, poznaje cię, ale zmieniłaś się bardzo. Może się nie zmieniłam, ale się postarzałam
- Taa na pewno, w ogóle nie widać, że się postarzałaś
- No dobra okey, a ja mam dla ciebie niespodziankę Ani - powiedziałam - Nath, Charlie chodźcie się przywitać
- Cześć Anastazja, pamiętasz mnie, to ja Nathan, twój dawny wujek
- A jasne, że tak, cześć Nathan, o przepraszam, wujku Nathanie - roześmiali się wszyscy - A ten mały ktoś to kto?
- A wiesz, to nasza córka - Charlie 
- Charlie przywitaj się z ciocią
- Cześć ciociu
- O... Jaka słodka - wzięła ją na ręce - Dlaczego nic nie mówiłaś, że masz córkę?
- A taka niespodzianka - powiedziałam
- Świetna ta niespodzianka - uśmiechnęła się - To co na ile mogę tu zostać?  
- Wiesz, jeśli chcesz do na zawsze, nie będzie nam to przeszkadzać
- Ahhha, no to fajnie
I tak cały dzień przeleciał nam na pogawędkach z Ani. Oczywiście poszliśmy na te lody jak była mowa.
_________________________________
I jest kolejny ;]
Dzięki za dwa komy ;]
Proszę tych którzy jeszcze nie zaglądali: http://natalia-the-stars.blogspot.com/
Proszę wpadnijcie, komentujcie, obserwujcie i za wszystko dzięki ;]

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 26

Dzisiaj wychodzimy ze szpitala. Charlie, jest naprawdę słodka. Nathan właśnie po nas przyjechał.
- No mała, przyjechał tatuś. O jejciu, jak ty słodka jesteś, no dobra a teraz chodź tatuś już po nas idzie.
- Hej dziewczyny, jak tam moje małe maleństwo? - zapytał Nathan
- Miewa się świetnie, ona jest taka przecudna i słodka. A tej oczka są piękne. - odpowiedziałam
- To prawda, bo urodę z pewnością odziedziczyła po swojej mamie.
- Taaa jasne, jeśli by odziedziczyła urodę po swojej mamie to na pewno taka ładniutka by nie była.
- Oj tam oj tam, ty jesteś najpiękniejsza, oczywiście nasza mała Charlie też.
- Dzięki, ale to pierwsze jest kłamstwem a drugie na pewno prawdą.
- Oj, dobra już się ze mną nie kłóć.
- Niech ci będzie.
- Dobra weź Charlie, a ja wezmę walizki.
- Okey - i uśmiechnęłam się do niej, była taka piękna.
Pojechaliśmy do domu. Już po chwili zadzwonił mój telefon.

- Hej Lui i jak jesteś już w domu?
- Hej Jess, właśnie przyjechaliśmy, a co?
- Nie nic, możemy wpaść?
- Wiesz, tak naprawdę mam bałagan, ale jasne szybko ogarnę i będzie dobrze
- No to super, zaraz będziemy
- Okey, nie spieszcie się, a może przyjdźcie tak za pół godzinki?
- Jasne
- No to pa, buziaki
- No papa

- Dobra Nath, weź małą, a ja tu troszkę posprzątam.
- Okey, ona jest taka malutka, a tak w ogóle, kto do ciebie dzwonił ?
- To Jessica, chciała z  Jay'em do nas przyjść powiedziałam jej, ze tak za pół godzinki, bo muszę posprzątać.
- A ty wiesz, że teraz imprezy nieaktualne
- Jak to, od czego są niańki ?
- Nathan, my tak nie możemy, albo chcesz mieć to dziecko, albo naprawdę! Tak nie możemy
- Oj wiem, wiem, ja tylko żartowałem
- No mam nadzieję i teraz to tylko piwo, nic więcej.
- Jasne, dla ciebie i Charlie wszystko.

*

- No hej wam! - przywitała nas Jess
- Cześć!
- Ma browarek - powiedział Jay - Trzeba oblać, nowego członka rodziny Sykesów.
- Oj nie!!! - powiedziałam rozkazująco. - Nathan?
- No skarbie, tylko jedno piwko.
- Ale tylko jedno i ja nie będę pić
- Ja też nie - powiedziała Jessica - A i mamy tu taki mały prezent dla Charlie
- No super, pięknie dziękujemy.
- No nie ma za co, a tak co u was słychać? Mogę wziąć Charlie na ręce? - zapytałam Jess
- Jasne, że tak, proszę weź ją
- Jaka ona słodka i taka malutka
- Ja też właśnie tak sądzę
I tak spędziliśmy pierwszy dzień Charlie w domu. Jessica mi pomagała. Jest najwspanialszą przyjaciółką.
_________________________________
Jest kolejny, przepraszam, że dopiero teraz, ale nie miałam dzisiaj czasu.
Tak no więc, Kat :) jaką masz prośbę? 
I dedyk dla was moje panie:
Kat :)
Dżagodaa ;]
Blaugrana xD
Dzięki za komy ;]













 
 


wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział 25

8 miesięcy później
 
 
- Aaaaaaaa!!! Strasznie boli! - wykrzyknęłam
- Co jest? Spokojnie oddychaj, nie martw się zaraz cię zawiozę do szpitala, gdzie są twoje rzeczy? Szybko mów! - panikował Nathan
- Hahahahaah - roześmiałam się - Żartowałam. Przecież jest dopiero 2 lipca, a termin jest ustalony na 14...
- No i co z tego, już nigdy ze mnie nie żartuj... Zdenerwowałem się, po prostu nie mogę się doczekać tego dziecka.
- Wiesz, bardzo się cieszę - uśmiechnęłam się do Natha i przytuliłam go.
- Od razu lepiej
- No dobra, a teraz to już naprawdę muszę się spakować, bo wiesz nie wiadomo kiedy to może nastąpić
- No widzisz, a ze mnie się śmiejesz
- No, bo trochę śmiechu nie zaszkodzi, dobra chodź ze mną, bo ja nie dam rady się spakować sama. - Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi - Idź otwórz
- Okey, już idę! O cześć co was tu przywiało?
- A nie wiem, przyszliśmy was odwiedzić, jak tam nasza ciężarna? - zapytała Jessica
- A jakoś żyje... - odpowiedziałam - Słuchaj Jess, pomożesz mi się spakować?
- Jasne - odpowiedziała i poszłyśmy
 
12 lipca
 
- Nathan?
- Co? O matko, coś ci jest?
- Tak!!! Musisz mnie zawieść do szpitala, weź tą walizkę i odpalaj samochód, ja się szybko w coś ubiorę
- Dasz radę sama?
- Tak, ale zadzwoń po Jess
- Tak tak, już dzwonię
 
- Jess, słuchaj przychodź jak najszybciej, Lui chyba rodzi
- Okey, już idę najszybciej jak mogę
- Paaa
- Paapa
 
- Okey, zadzwoniłem już zaraz tu będzie, o już jest
- Hej, weszłam sama, gdzie ona - wszyscy panikowali, tylko ja jakoś się trzymałam
Dojechaliśmy w końcu do szpitala. W ten dzień jednak nie urodziłam. W następny też nie i pomyślałam sobie, że chyba za wcześnie przyjechałam.  Ale 14 lipca coś zaczęło się dziać. Tak to był ten dzień 23.45 na świat przyszło małe dziecko. Było prześliczne, a jego oczka ^^.
 
 
 

Cudne dziecko. Była to dziewczynka. Nadaliśmy jej imię Charlie. Razem je wybraliśmy. Charlie była naprawdę przecudnym dzieckiem.

______________________________________

Jest kolejny. Wiem, że to zdjęcie dziecka widział już pewnie każdy, ale ono jest takie słodkie, że po prostu musiałam je wziąć. A nie mówiłam, że rozdział będzie codziennie?? Dobra lepiej tak nie mówię, bo jeszcze jutro zapomnę dodać i będzie klapa xD
Dzięki za dwa komentarze ;]
I szczególnie dziękuje nowej obserwatorce ! Dzięki i zajrzę do ciebie ;) Dla ciebie dedyk ;]
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 24

Dziś razem z Nathanem wybieramy sie na miesiąc miodowy. Nath wynajął jakiś domek nad jeziorem, ja o tym nic nie wiem to jakaś niespodzianka. W każdym razie mam nadzieję, że będziemy się świetnie bawić. Spakowałam się i ubrałam. Później zjedliśmy śniadanie i wyruszylismy w drogę. Podróż była dość długa, ale na pewno było warto ją przebyć. Było tam bardzo, bardzo pięknie. Była to taka mała wyspa, na której znajdował się domek. Obok domku znajdował sie mały ogród z oczkiem wodnym, z małym wodospadem i z pięknymi kwiatami. Oczywiście z wszystkich stron wyspę otaczało jezioro. Jezioro to było przeznaczone do pływania. Postanowiliśmy, że wieczorem pójdziemy popływac, zwłaszcza, że był to ciepły dzień. Nadszedł wieczór.
- No to jak, idziemy? - zapytał Nathan
- Idź już, a ja się uszykuję.
- Czekam na ciebie, pod wodą.
- Okey, okey.
Wzięłam kąpiel, 'zrobiłam' sobie włosy i założyłam 'halkę'. W końcu wyszłam z naszego domku. Podbiegłam do jeziorka. Nath się obrócił i spojrzał na mnie
- Nareszcie, co tak długo
- Oj no, musiałam się przyszykować
- Okey, no to teraz 'wskakuj' do wody
Ta noc była długa...
Miesiąc ten przeleciał dość szybko lecz trzy dni przed wyjazdem zauważyłam, że jest coś nie tak z moim brzuchem. Tak jakbym coś poczuła. Jakieś kopnięcie. Nic nie mówiłam Nathan' owi. Przeczuwałam, że to to, co prawie każda kobieta przechodzi. Kiedy wracaliśmy do domu poprosiłam Nathan'a aby wstąpił do apteki. Niczego się nie domyślał. W domu wszystko sprawdziłam i wyszło na to że się nie myliłam - jestem w ciąży. Trochę się przeraziłam. Ale pomyślałam sobie, że Nath lubi dzieci i pewnie się nie wkurzy. Nie chciałam mu na razie tego mówić. Najpierw chciałam powiedzieć to Jessice.
- Nath, ja idę do Jess, więc tak szybko nie wrócę.
- O nie, nie sama nie pójdziesz, idę z tobą
- Okey, ale to tylko do Jessicy dom dalej no sorcia
- No może i dom dalej, ale na pewno będziecie się dobrze bawić a ja mam nie iść?!?
- No wiesz, chyba masz rację z nimi to zawsze jest imprezka na całego
- No to się ubieraj i zaraz idziemy
- Okey
Ubrałam to i poszliśmy.
- No hej, co was tutaj sprowadza ? - zapytała Jess
- A przyszliśmy na imprezkę    
- Jaką? Przecież nic nie urządzamy
- Ale Lui chciała do ciebie przyjść, a ja też przyszedłem no więc Jay'u chyba jakiś browarek będzie co nie?
- Jasne jasne, ze będzie browarek, nawet nie jeden
- No dobra to wejdźcie, a nie tak stoicie w drzwiach
Weszliśmy i usiedliśmy na sofie. Poszłyśmy z Jessicą do kuchni, aby przygotować różne przekąski.
- Wiesz Jess
- Słucham
- No bo jest sprawa, to dlatego chciałam do ciebie przyjść pogadać a Nathan to tylko o imprezach myśli
- No to jaka jest ta sprawa?
- Słuchaj jestem w ciąży...
- Co?!?! - wykrzyknęła
- Ciiiii!!!
- Dlaczego? To Nath nie wie?
- Nie... Nie chciałam mu mówić, chciałam pogadać o tym najpierw z tobą.
- Aha, no to sorka i wielkie gratulacje - ucieszyła się
- Dzięki
- A jak długo już ?
- Nie wiem, to znaczy przypuszczam, że w pierwszy dzień naszego miesiąca miodowego, ale poczułam, że coś mnie kopie dopiero trzy dni temu. A dzisiaj to sprawdziłam dokładniej.
- Ahhaaa, długa historia co nie? A właśnie, kiedy masz zamiar mu powiedzieć ?
- Sama nie wiem
- A ja wiem, dzisiaj, teraz, zaraz
- Co?? Nie dam rady, ale tak przy wszystkich?
- Jakich wszystkich? Ja już wiem, ty już wiesz, tylko Jay i Nath nie wiedzą z tej 'bandy'.
- No niby tak, ale
- Co ale?
- Ja nie dam rady
- Ty nie, ale ja tak, spokojna twoja głowa, ja to powiem
- Naprawdę, a jeśli on się wkurzy?
- Na co, kobieto?
- No na to, że jestem w ciąży, a jeśli on nie będzie chciał tego dziecka? Zostawi mnie i co wtedy będzie?
- Kobieto, on cię kocha, ożenił się z tobą miesiąc temu a ty mu nie ufasz?
- No ufam... Ale jeśli naprawdę nie chce mieć dziecka ?
- Uwierz mi, chce
- Dzięki, zawsze umiesz mnie pocieszyć
- Od czego są przyjaciółki?
- Dzięki - i przytuliłyśmy się
Jessica poszła do salonu
- Uwaga, uwaga, oznajmiam wam, że za dziewięć miesięcy, przepraszam już chyba osiem na świat przyjdzie nowy człowiek!!!
- Co?!?! - zachłysnął się Jay - Jesteś w ciąży?!?!
- Nie ja głuptasie, Luiza!!!
- Co!?!? - 'zastygł' z wrażenia Nathan
- No i co mówiłam - powiedziałam Jessice i prawie się rozpłakałam
- Ale co mówiłaś? - zapytał nadal zastygnięty Nath
- Że nie chcesz mieć dzieci ...
- Co?!?! To nie prawda!! Kto ci takich bzdur nagadał? Chce mieć z tobą dziecko i cieszę się teraz prawie tak bardzo jak znalazłem ciebie...
- Naprawdę?
- Tak, to dziecko będzie prawie największym darem jakiego mam
- A dlaczego nie największym ?
- Bo największym jesteś ty, kocham cię - Nathan objął mnie i pocałował
- Łuuuhuuuu!!! Gorzko, gorzko - krzyczeli Jay i Jessica
A kiesy Nathan skończył mnie całować, uklęknął, pocałował mój brzuch, potem wstał i wziął mnie 'na ręce'.
____________________________________________________

Jest nareszcie ;]
Przepraszam was, że nie dodawałam rozdziałów, ale kompletny brak czasu :/
Teraz są wakacje i wszystko nadrobię ;) Rozdział będzie codziennie
A teraz dedyk dla tych dziewczyn, które cały czas mnie wspierają i zostawiają komentarz:
Blaugrana xD
Dżagodaa ;]
Dziękuję!!! :*
I dziękuję także za wasze opinie:
16 głosów na "Genialny, po prostu kocham nad życie"
4 głosy na "Fajny! ;D"
1 głos na "Może być..."
1 głos na "Denne, weź to usuń"
Dzięki za to, że wyrażacie swoje opinie ;] Nie gniewam się nawet na tego kto zagłosował na "Denne, weź to usuń", bo to jego opinia jeszcze raz DZIĘKI!!! :*



niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 23

 
Rok później
 
Nadszedł dzień naszego ślubu. To dziś ten wielki dzień. Usiadłam na kanapie i myślałam cały czas o tym.
- A ty co? Przecież zaraz przyjedzie fryzjerka. Hello, o czym tak myślisz? - powiedziała Jessica
- Sorki, trochę się zamyśliłam nad ślubem.
- Ojjj, nie przeżywaj, przecież w końcu to jest chyba najpiekniejszy dzień w życiu, co nie?
- No niby tak.
- No właśnie, ja to już przeżyłam i mówie ci było pięknie. Ale teraz już się szykuj, bo fryzjerka przyjechała.
- Tak, tak już. Wpuść ją do środka.  
Fryzurę miałam taką. Następnie przyjechała kosmetyczka. Nie wiem do czego potrzebne mi były te paznokcie, ale Jess się uparła. Makijaż był taki. Jest godzina 14.50.
- No to chyba już czas zakładać tą przepiękną sukienkę, co nie?
- Jess?
- Tak?
- Denerwuję się
- Nie masz czym. No to wkładamy?
- Okey.
Jessica pomogła mi włożyć sukienkę i welon. Następnie założyłam buty. Nadchodziła godzina 15.30. Przyjechał Nath ubrany w garnitur wcześniej wybrany przez nas. Kiedy było po "wszystkim" wzięłam bukiet i wyszliśmy do limuzyny. Zaczęły się obrzędy. Weszliśmy z muzyką . 
- Zebraliśmy się tu po to aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim. Nathanie Jamesie Sykesie, czy bierzesz Luize Jean sobie żonę i czy ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak
- Luizo Jean czy bierzesz Nathana Jamesa Sykesa sobie za męża i czy ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak
- Czy ktoś jest przeciwny, aby tych dwoje wzięło ten ślub?
- A więc ogłaszam was mężem i żoną, a teraz na znak waszej miłości i wierności włóżcie sobie te oto obrączki. Możecie się pocałować.
Tak zrobiliśmy i wyszliśmy. Jessica, Jay, Max, Michelle, Tom, Kelsey, Siva i Nareesha zaczęli rzucać monetami. Razem to zbieralismy. Następnie pojechaliśmy już na wesele, które mieliśmy w pałacu. Nath wniósł mnie na rękach. Wszyscy złożyli nam życzenia, a potem piliśmy szampana. Razem z Nathanem rzuciliśmy kieliszkami. Oczywiście było "gorzko". Potem to był obiad. Zatańczyliśmy pierwszy taniec do piosenki " I will be you strength ". Ta piosenka idealnie nadaje się do tego. Było przecudnie.  Po tym było "gorzko". Następnie tańczyli już wszyscy. Tańczyliśmy cały czas. Później był już tort. Ukroiliśmy pierwszy kawałek razem. Po torcie tańczyliśmy. Głównie były to piosenki naszych chłopców. Następnie były jakieś dania na ciepło, po których były tak zwane "oczepiny". Zdjęłam swój welon, a Nath swój krawat. Następnie tańczyliśmy do "białego rana". Później był już ostatni taniec. Mieliśmy zrobione wielkie serce ze zapalonych świeczek, w którym tańczyliśmy. Ten taniec jak i dzień był najpiękniejszym jaki kiedy kolwiek mogłabym sobie wymarzyć.  Tego dnia zostałam żoną Nathana.