niedziela, 28 października 2012

Rozdział 19: Powrót?




 

ł roku później




Kiedyś byłam pewna, że Callan to ten jedyny, następnie wiedziałam już, że to jednak musi być Nathan, ale to jednak na nic się nie sprawdziło. Nie w tym sensie, bo obecnie jestem w związku z Call'em. Nie wiem czy ta miłość może przetrwać długo. Teraz to już nikomu nie ufam. Nawet nie jestem pewna, czy Callan znów kogoś sobie nie znajdzie albo kto wie może już kogoś sobie znalazł. Ale jeśli taki jest mój los, to ja nikomu drugiej szansy już nie będę dawać. Może poprostu mam zostać starą panną? Tego nie wiem i oby się to nie sprawdziło. Z Nathanem jestem nie tyle przyjaciółką co koleżanką, zwykłą kumpelą.   
 
*
 
- Hej, wybieramy się dziś gdzieś?
- Nie wiem, a co?
- Nie mogę spytać?
- Pewnie, że możesz, niby dlaczgo nie? Słuchaj jeśli chcesz możemy się gdzieś wybrać, ale lepiej ty wybierz.
- No ok, to może na kręgle? 
- Spoko, jak sobie życzysz...
- Dzisiaj jest bardzo piękna pogoda więc dlatego zaproponowałam jakiś wypad.
- Z tym się mogę z tobą zgodzić
 
W pokoju
 
Jezu, ja już sama nie wiem z kim mam być. Tak jakoś dziwnie mi z Callan'em. On dla mnie jest jakiś taki obcy. Nathana znałam lepiej.
- Co robisz? - wystraszyłam się, bo ja tu se o nim gadam a ten mi tu włazi, no nie.
- A nie nic, szykuję sobie ciuchy jakieś  
- Aha, ok
Wyszperałam coś i poszłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i makijaż. Byłam już gotowa, więc poszłam znowu do pokoju. Wzięłam trampki i włożyłam je na nogi. Zeszłam na dół i czekałam w holu na Calla trzymając w ręce klucze od drzwi.
- Możesz się pośpieszyć! - zawołałam
- Już schodzę. - i rzeczywiście zszedł
- No nareszcie ile można am siedzieć w tej łazience.
- A to co jedziemy samochodem?
- Ciołku puknij się w łeb - i popukałam go po tym głupkowatym łbie - to są klucze od drzwi
- Ahhhaaaaaaaaaaa
- No właśnie a teraz śmigaj na zawnątrz
- Już się robi...
 
W kręgielni
 
- O patrz, Nath ze swoją dziewczyną - powiedziałam - Hej Nathan! - zawołałam do niego
- O hej! - a ten przybiegł do mnie wziął mnie na ręce i dał buziaka
- Ekhem, ja tutaj jestem
- I ja też - odparła dziewczyna Nathana
- Cześć - Nath niechętnie przywitał się z Callem, zresztą nie dziwie mu się
- Lui co powiesz na małego drinka?
- Wiesz co, chętnie - ponieważ w kręgielni znajdował się bar
- Halo, co to ma znaczyć
- Nic bawcie się dobrze, pa!
- Nie moge w to uwierzyć, Luiza mnie nie chcę, ok trzeba zalecić sie to tej laseczki, całkiem ładna jesteś jak masz na imię, bo ja jestem Callan, ale mów mi Call
- O hej, nie moge uwierzyc w to, że Nath zrobił mi coś takiego, ale jestem Rebeka
- Piękne imię, Rebeka
- Dzięki
 
Nathan i Luiza
 
- I jak tam u ciebie? - spytałam
- Nie wiem, do tej pory byłem z Rebeką, ale z nią jakoś mi dziwnie, taka jakaś obca jest dla mnie, wiesz z tobą było mi dużo lepiej.
- Naprawdę?
- Pewnie, wiesz co zdaje mi się czy ty też ie jesteś szczęśliwa z tym Callankiem
- Nie zdaje ci się, mam już go serdecznie dosyć.
- Naprwdę? To może przyjmiesz znów ten pierścionek? - zapytał a w jego ręce nie wiem skąd tam się wziął ale widniał mój piercionek były
- A ty skąd go masz?
- Nosiłem go codziennie z myślą o tym, że kiedyś cię spotkam no i proszę udało mi się, tylko czy ty chcesz ze mną być?
- Pewnie, że tak, to znaczy, jasne - i rzuciałam mu się na szyję
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
I co podoba się?
Ale jestem zawiedziona, bo wiem, że tą beznadzieję czytają tylko dwie osoby... ;((((
No ale cóż szkoda, ze nie więcej, rozumiem jakiekolwiek probemy z netem czy cokolwiek, ale naprwdę ;c
No dobra takie moje ględzienie jest przynuszające i moze dlatego was tracę???
Właśnie! To na pewno dlatego, dobra ok już się wyciszam
 
 
 
   


poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 18: Czego chcesz debilu

Weszłam do domu, zdjęłam buty i wzięłam je w ręce. Poszłam do góry, otworzyłam drzwi i zaraz myślałam, że, poprostu moje życie legło w gruzach kiedy zobaczyłam Nathana z jakąś laską w łóżku, cały czas się całowali. Nie wytrzymałam. Zdjęłam pierścionek i rzuciłam go w jego twarz. Zobaczył, że wychodzę i z tego co widziałam miał uśmieszek jakby zemsty. Czego on ode mnie chce. Ryczałam jak jakiś głupek. Pierwsze co zrobiłam to założyłam buty i wybiegłam na zewnątrz. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam. Pomyślałam, że może Call mnie przyjmię, a jeśli nie no to pojadę do Jess, albo do chłopaków. 
- Hej Call... ...mmogęee u ciebie... ...przenocować?
- Jejku co się stało, wchódź do środka i pewnie, że możesz. 
- No co jest
- No bo Nathan, on, on właśnie całuję się z jakąś laską w MOIM domu, MOIM pokoju i w MOIM łóżku. 
- Ojjj, a może teraz będziesz ze mną
- Teraz to ty daj mi święty spokój.
- Nie mów teraz już nic 
 Dostałam sms'a. O boże czego chcesz debilu. 
- I co, teraz wiesz jak ja się czuję, kiedy ty sobie urzędujesz z twoim Callankiem, wiesz.
- Wypchaj się, po co w ogóle do mnie piszesz. Wiedziałam że tak będzie, a ja nawet nie mogę mieć przyjaciół, w ogóle tylko ty możesz, ty możesz wszystko, a dziewczynę to ty masz tylko przez jakiś czas,traktujesz ją jak zabwkę, znudzi ci się to bierzesz inną. 
- Jakoś nie mogę uwierzyć, że to była tylko przyjaźń, zapewne teraz jesteś u niego w chacie, bo nie miałaś gdzie się podziać i się całujecie.
- Chyba ty, bo wiesz że to jest mój dom, już cię tam nie ma, a jeśli za godzinę tam będziesz, to zadzwonie na policję, to jest mój dom i mam prawo do wszystkiego. 
Po tym nie dostałam żadnej odpowiedzi i bardzo się cieszę. 
- Callan 
- Tak
- Pojedziemy za godzinkę do mojego domu i zobaczymy czy on dalej tam jest, jeśli będzie dzwonie na policję, w końcu to mój dom. 
- Ok, jak chcesz
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
Dzisiaj trochę krótki, ale zapewne sie doczekać nie mogłyście, więc mówię wstawiam. 
Jestem tylko ciekawa czy ktośgo przeczyta, bo jak nie no to chyba przestane pisać ;(
Zależy mi na waszych komentarzach, jeśli nawet nie macie co napisać to chociaż jakąś buźkę niech postawi czy coś, proszęeee, błagam was bardzo, będzie zgoda ;D 
Mam nadzieję, że tak ;D    

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 17:...czy już mówiłem, że cię kocham...

- Callan stój, chciałbyś się ze mną przejechać nawiedzonym wozem?
- Jasne, jeśli chociaż to mogę zrobić z tobą...
- Ojj, nie marudź tylko chodź
- Okey
Było strasznie, ale zarazem zabawnie. Powiedziałabym, że bardziej zabawnie niż strasznie.
- Czy już mówiłem, że cię kocham?
- Z jakieś dwadzieścia razy...
- Nie pierwsze dwadzieścia...
- Co to ma znaczyć?
- Że będę ci to powtarzać cały czas...
- O nie! Tak nie będzie, ja jestem zaręczona...
- No właśnie, ale nie żonata...
- Call
- Co?
- Call, ja, ja kocham Nathana, nie ciebie tylko jego. Jak, chciałam z tobą być, to ty miałeś dziewczynę...
- Chciałaś ze mną być?
- No a niby nie? - mówiłam, przez lekki płacz
- Przepraszam cię - i przytulił mnie do siebie
- Nie, to ja przepraszam
- Ty nie masz za co
- Owszem mam...
- Niby czemu?
- Eeee, sama nie wiem, a ty dlaczego?
- No bo ja nie powinienem wyjeżdżać do Australii, teraz możliwe byłbym z tobą, ale jeśli ty kochasz Nathana... I tak będę o ciebie walczył. Jeśli się da...
- Gdzie ty byłeś wcześniej? Pytam się gdzie byłeś? - i przytuliłam się do niego. Bardzo go lubiłam, dlaczego tak wyszło? Dlaczego zawsze mnie to spotyka.
- Mogę cię o coś spytać?
- No pewnie, pytaj...
- Wiesz, kochasz mnie jeszcze?
- Yyyyy, to bardzo skomplikowane pytanie, namieszałeś w mojej głowie i teraz nie wiem, ja ja cie nie kocham, ale Nathana tak.
- Aha no spoko, jeśli mnie nie kochasz to dobra
- Wiesz, jednak coś do ciebie czuję, ale nie umiem tego opisać.

 2 tygodnie później
 
 
Nathan jest już w domu, a ja szczerze mówiąc spotykam się z Callan'em. Nath myśli, że chodzę do Jessicy. Narazie mi się to udaję, ale nie wiem co będzie dalej. Nie wiem co wybrać, czy być z Call'em czy z Nath'em. Nie mam zielonego pojęcia. Tak naprawdę szczerze mówiąc to lepiej czuję się z Callanem. Jest zabawniejszy. Dobrze mi w jego towarzystwie.
- Hej! - zawołałam wchodząc do kuchni, gdzie był Nath.
- Witaj
- Czemu masz taką smutną minkę?
- Ja? Wydaję ci się
- Nie wcale nie, co ci jest?
- Nic takiego, co dziś robimy?
- Nie mam pojęcia...
- Nadzieją moją jest to że dzisiaj chyba nie wychodzisz do Jess
- Nie, dziś nie
- No to dobrze, siedzisz u niej codziennie co wy tam robicie
- Nic ciekawego, Nath ty nie sądzisz chyba że ja...
- Nie, nie, nie, przecież ja ci ufam
- No, to dobrze
- No to w takim razie co dziś robimy?
- No ja nie wiem
- No to spędźmy ten dzień w domu, sami, może być?
- No pewnie
- No to genialnie
Tak jak było powiedziane tak właśnie było. Pod wieczór, z dziewczynami miałyśmy wypad jakby to powiedzieć babski, nie wiem z jakiej to okazji, a chłopaki szli na impreze, tak jakby też wieczór tylko chłopski. Postanowiłam pójść do galerii i wziąć ze sobą dziewczyny. Skontaktowałam się z nimi i poszłyśmy.
- Hej dziewczyny - przywitałam każdą całusem.
- Hejka, ale dzisiaj będzie fajwo na wieczorku... - zaczynała Nari
- Z jednej strony tak, ale jak Tom złapie sobie jakąś laseczkę i się z nią prześpi? - zamartwiała się Kels
- Wiesz co nie martw się, Tom cię kocha i na pewno, ale to na pewno cię nie skrzywdzi, jesli nawet by to zrobił, to błagał by cię na kolanach żebyś mu wybaczyła.
- Tak sądzisz?
- Jasne, nie masz sie o co martwić
- Lui ma racje, przecież jak ty byś się zabawiała przy striptizie męskim to myślisz, że Tom nie byłby zazdrosny, przecież sama chcesz się bawić - poparła mnie Michelle
- No to co idziemy czy będziemy tu tak stać, i gadać o tym i o tamtym - Jess
- No właśnie idziemy - i tym razem poszłyśmy
*
- Co sądzicie dziewczyny, może ta? - zapytałam
- No jasne, genialna jest.
- A ja? - Michelle
- No nie dziewczyno gdzie ty żeś ją znalazła, ona jest boska.
Kelsey wybrała tą, Nareesha tą, a Jessica wzięła tą.


W klubie
 
- O matko, zapowiada się bardzo ciekawie
- I to jak
Piłyśmy drinki i już nic więcej, ponieważ chciałyśmy być choć trochę trzeźwe. I tak dalej i tak dalej...
*
Weszłam do domu, zdjęłam buty i wzięłam je w ręce. Poszłam do góry, otworzyłam drzwi i zaraz myślałam, że, poprostu moje życie legło w gruzach...
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_
CDN.
Jesteście ciekawe co dalej?
Na pewno nie, bo przecież takie badziostwo to jest, że masakra ;/
Dziękuje za komentarze, pod ostatnim rozdziałem i dedyk dla tych właśnie co zostawili ten komentarz.
Nie będe się rozpisywać więc do następnego! ;D
   
  

 


sobota, 6 października 2012

Rozdział 16: ...najważniejsze jest żebyś szybko wrócił do zdrowia...

- To może ja pojadę do domu po twoje ciuchy i po jakieś czasopisma czy coś?
- Wiesz, nie spiesz sie tak zostań trochę ze mną...
- Ale ja bedę z tobą przez cały dzień, tylko pojadę po potrzebne ci rzeczy zaś sama poprawie makijaż bo się cała rozmazałam 
- No dobrze, jeśli tak to jedź...
- Naprawdę? To ja lecę - i pojechałam - No nareszcie - powiedziałam dojeżdżając do domu. Otworzyłam drzwi spakowałam jego rzeczy wzięłam jakieś książki itp. Poprawiłam makijaż i pojechałam.
- Dzień dobry panie doktorze...
- Dzień dobry, czy ja pani już gdzieś nie widziałem?
- Tak - uśmiechnęłam się - byłam tutaj przed chwilką, jestem narzeczoną Nathana Sykesa, pamięta pan?
- Ahhh, no tak oczywiście - uśmiechnął się do mnie, to był miły starszy pan - pani wybaczy
- Nic się nie stało, chciałam się tylko spytać kiedy tak mniej więcej Nathan wyjdzie ze szpitala...
- Ahh, no trudno mi powiedzieć, ale dziś wieczorem zrobimy badania i jeśli wszystko bedzie dobrze, wyjdzie tak około za tydzień, może nawet szybciej...
- Aha rozumiem, bardzo panu dziekuję za informacje
- Nie ma za co.
- Do zobaczenia
- Do widzenia - i skierowałam się do sali, w której leżał Nath
- Jestem - powiedziałam wchodząc do środka
- Hej, nareszcie jesteś...
- No, lekarz powiedział, że już niedługo (ponieważ była 16.00) będziesz mieć badania i okaże się jak długo będziesz tutaj musiał być...
- Aha, a ty co będziesz robić przez resztę dnia?
- No jak to co, będę tutaj z tobą, bo najważniejsze jest żebyś szybko wrócił do zdrowia, a teraz już nigdy cię nie opuszczę...
- Nie ma mowy, pójdziesz z resztą na festyn, nie będziesz sobie psuć reszty dnia siedząc tutaj i nic nie robić, nie zgadzam się na to...
- No, ale wtedy ty będziesz tutaj sam - powiedziałam smutnym głosem
- Oj tam oj tam, nie będziesz mi tutaj tak marnieć, ty masz sie bawić, a mi wystarczy tylko to, że dzisiaj tutaj ze mną byłaś, jeśli bedziesz chciała to przyjedziesz jutro, a w ogóle ja i tak będę mieć badania, więc tym bardziej będziesz się nudzić...
- Ale naprawdę?
- Tak, daj mi moją komórkę
- A po co ci ona, ok już daję - i podałam mu
- No to ja napisze im sms'a, że mają za tobą czekać
- Ale nie trzeba
- Jak nie trzeba. Trzeba!
- No ok ok, to pisz
- Już napisałem
- O matko, pisałeś skrótami prawda?
- No a po co się wysilać?
- No nie wiem, może żeby chociaż umieć ortografie?
- Daj spokój, z ortografi to akurat miałem same piątki...
- No nie wiem, jeszcze zobaczymy...
- O, odpisał Tom
- Co napisał?
- Że zaczekają, później wygłosił mi kazanie na temat mojego wypadku
- No tak, ten Tom...
- No, dobrze to ja lecę, pa
- Paaaa
- Wpadne jutro
Wsiadłam w samochód i pojechałam. Ubrałam się w to i przygotowałam się jeszcze trochę. Później pojechałam do domu chłopaków. Jess i Jay już tam byli.
- Witam kochani - weszłam do środka
- Witaj Luiza, niech zgadnę Nathan kazał ci iść na ten festyn, prawda?
- Tom, czy ty jesteś jakąś wróżką?
- Niee, poprostu znam Nathan'a i ciebie też.
- Spoczko...
- No, pięknie wyglądasz Lui - pochwaliła mnie Nari
- Dzięki ty też, a była ubrana tak (bez czapki). 
- No to może już idziemy bo to już 18.00 sie zrobiła, jak ten czas szybko leci
- I to bardzo szybko...  
- Ok, to jedziemy.
- Chciałeś powiedzieć idziemy...
- Wy, chyba sobie żartujecie, niee?
- Gdzie, w życiu, pójdziemy pieszo, przecież mamy kawałeczek...
- Ale mnie tak nogi bolą...
- Żadnych ale tylko idziemy - i poszliśmy
Po chwili byliśmy już na miejscu. Własnym oczom nie wierzyłam, tam był Callan, tak to był on. Pobiegłam do niego
- Callan? - zpytałam
- Tak - i odwrócił się - Lui? A co ty tu robisz - zapytał zaskoczony i za razem szczęśliwy
- Ja nic, poprostu przyszłam na festyn, a ty co tutaj robisz, w Londynie?
- No tak, tak się akurat złożyło, będę teraz mieszkac znowu tutaj.
- A gdzie twoja dziewczyna?
- A ona, ona, jej już nie ma w moim życiu
- Ojej, co się stało?
- A nic, zdradzała mnie
- Aaaaa, rozumiem
- A Nathan gdzie jest?
- Nathan'a nie ma ze mną...
- Też z nim zerwałaś?
- Niee, wręćz przeciwnie, jestem jego narzeczoną, tylko on jest w szpitalu... - powiedziałam ze smutną miną
- Co mu się stało?
- A nic, pokłociliśmy sie trochę rano, to znaczy on wybuchł i poprzecinał sobie żyły...
- Ahh, tak no ja też chciałem kiedyś to zrobić, ale jestem mięczakiem, bałem się bólu
- Przynajmiej ty byłeś rozsądny...
- No może trochę, ale i tak ty jesteś z Nathan'em
- Tak ale ja go kocham.
- A czy ja coś mówię?
- No nie...
- Przepraszam cię za to, że tak wtedy wyjechałem, ale wiedz, że nadal cię kocham
- Callan, ale to nie możliwe, przecież ja jestem z Nathan'em. Nie mogę tak sobie od tak być z nim i z tobą
- Cóż, sama wybierzesz...
- Callan stój, chciałbyś się ze mną przejechać nawiedzonym wozem?
- Jasne, jeśli chociaż to mogę zrobić z tobą...
~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_~_

Jest rozdział.
Powiem wam tylko, że na pewno Callan bedzie walczył o Luizę, a Nathan, Nathan też
Więcej wam nie powiem.
Czekam na komentarze, bo pod ostatnim były tylko dwa
Nie powinnam dodawać tego rozdziału, ponieważco to są dwa komentarze...
Jest mi smutno ;( ;c