niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 23

 
Rok później
 
Nadszedł dzień naszego ślubu. To dziś ten wielki dzień. Usiadłam na kanapie i myślałam cały czas o tym.
- A ty co? Przecież zaraz przyjedzie fryzjerka. Hello, o czym tak myślisz? - powiedziała Jessica
- Sorki, trochę się zamyśliłam nad ślubem.
- Ojjj, nie przeżywaj, przecież w końcu to jest chyba najpiekniejszy dzień w życiu, co nie?
- No niby tak.
- No właśnie, ja to już przeżyłam i mówie ci było pięknie. Ale teraz już się szykuj, bo fryzjerka przyjechała.
- Tak, tak już. Wpuść ją do środka.  
Fryzurę miałam taką. Następnie przyjechała kosmetyczka. Nie wiem do czego potrzebne mi były te paznokcie, ale Jess się uparła. Makijaż był taki. Jest godzina 14.50.
- No to chyba już czas zakładać tą przepiękną sukienkę, co nie?
- Jess?
- Tak?
- Denerwuję się
- Nie masz czym. No to wkładamy?
- Okey.
Jessica pomogła mi włożyć sukienkę i welon. Następnie założyłam buty. Nadchodziła godzina 15.30. Przyjechał Nath ubrany w garnitur wcześniej wybrany przez nas. Kiedy było po "wszystkim" wzięłam bukiet i wyszliśmy do limuzyny. Zaczęły się obrzędy. Weszliśmy z muzyką . 
- Zebraliśmy się tu po to aby połączyć tych dwoje węzłem małżeńskim. Nathanie Jamesie Sykesie, czy bierzesz Luize Jean sobie żonę i czy ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak
- Luizo Jean czy bierzesz Nathana Jamesa Sykesa sobie za męża i czy ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżenśką oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak
- Czy ktoś jest przeciwny, aby tych dwoje wzięło ten ślub?
- A więc ogłaszam was mężem i żoną, a teraz na znak waszej miłości i wierności włóżcie sobie te oto obrączki. Możecie się pocałować.
Tak zrobiliśmy i wyszliśmy. Jessica, Jay, Max, Michelle, Tom, Kelsey, Siva i Nareesha zaczęli rzucać monetami. Razem to zbieralismy. Następnie pojechaliśmy już na wesele, które mieliśmy w pałacu. Nath wniósł mnie na rękach. Wszyscy złożyli nam życzenia, a potem piliśmy szampana. Razem z Nathanem rzuciliśmy kieliszkami. Oczywiście było "gorzko". Potem to był obiad. Zatańczyliśmy pierwszy taniec do piosenki " I will be you strength ". Ta piosenka idealnie nadaje się do tego. Było przecudnie.  Po tym było "gorzko". Następnie tańczyli już wszyscy. Tańczyliśmy cały czas. Później był już tort. Ukroiliśmy pierwszy kawałek razem. Po torcie tańczyliśmy. Głównie były to piosenki naszych chłopców. Następnie były jakieś dania na ciepło, po których były tak zwane "oczepiny". Zdjęłam swój welon, a Nath swój krawat. Następnie tańczyliśmy do "białego rana". Później był już ostatni taniec. Mieliśmy zrobione wielkie serce ze zapalonych świeczek, w którym tańczyliśmy. Ten taniec jak i dzień był najpiękniejszym jaki kiedy kolwiek mogłabym sobie wymarzyć.  Tego dnia zostałam żoną Nathana.